#136. Biały Jeleń, Żel & szampon dla mężczyzn - recenzja w męskim stylu!


     Dziś na moim blogu recenzja męskiego kosmetyku. I to nie moja! Na styczniowym spotkaniu dostałam kilka próbek w tym żelu i szamponu do włosów Biały Jeleń. Od razu oddałam je Ukochanemu. Wczoraj zaskoczył mnie totalnie, kiedy oznajmił, że... napisze recenzję na bloga! 
     Miłej lektury moje drogie ;-) Może i Wasi Mężczyźni skuszą się na ten produkt? ;-)


źródło



Witam wszystkich stałych jak i przypadkowych czytelników, a w zasadzie czytelniczki! 
Szczerze mówiąc, recenzowanie kosmetyków to chyba ostatnia rzecz o jaką byłbym w stanie się podejrzewać, a tu o, proszę, właśnie to robię! Jako człowiek, który jest totalnym ignorantem jeśli chodzi o te dziedzinę nie będzie łatwo, jednak nie ma co marudzić, do dzieła! 
W udziale do sprawdzenia ze stosu próbek dostałem specyfik opatrzony dobrze znaną nazwą "Biały Jeleń", żel pod prysznic, etykieta nawet odważnie głosi, że nadaje się również do mycia włosów. Pierwsza myśl? O matko, powrót do czasów PRL-u, gdzie to szare najpopularniejsze mydło nosiło tę właśnie nazwę. Bałem się, że zapach będzie przypominać ten rodem z pewex'u, jednak, ku mojemu zdziwieniu, tak nie było. Po 5 minutach prób rozerwania saszetki z próbką (to wcale nie było łatwe) dogrzebałem się do zawartości. Myślę, zginę tam jak się tym umyje, no ale dobra, do odważnych świat należy. Kolejna pomyłka, szczypać nie szczypie, fajnie pachnie, aż upewniałem się czy to aby na pewno ta próbka! Wybaczcie, że nie próbuję opisać zapachu tego magicznego wytworu, po prostu nie mam bladego pojęcia jak to zrobić ani tym bardziej do czego porównać :( Okej, ale gdzie jest haczyk? Co w nim takiego fajnego, że aż postanowiłem się na ten temat wypowiedzieć? Otóż, woda w moim kochanym Lublinie (do którego serdecznie zapraszam) jest tak cholernie twarda, że po prysznicu śmiało można iść do lekarza, żeby wystawił obdukcję taką jak z pobicia. Kamienia w niej tyle, że aż chrupie w zębach jak kawę się pije. Wniosek prosty, po każdej kąpieli skóra przypomina coś w stylu papieru ściernego. Do czasu. Ot pojawia się taki Jelonek i jak świętą ręką odjął. Miękko, delikatnie niczym pupcia niemowlaczka. Uwierzcie, jeżeli taki ślepota kosmetyczny to zauważył, to Wy jako fachowcy w tej dziedzinie na pewno go docenicie. Kolejna zaleta, jest hipoalergiczny, czego tłumaczyć chyba nie trzeba ;) 
Krótko mówiąc, plusów dużo, minus jeden. Człowiek który zaprojektował te saszetki z próbkami powinien zostać wykopany z roboty ;) 
Pozdrawiam!

 PS. Kupując Jelenia, wspierasz polski przemysł! :D






     Niestety mój mężczyzna nie pomyślał i nie zachował próbek do zdjęć. Co Wy na taką męską recenzję? ;-)




     Pozdrawiam Was gorąco! :)

#135. Samodzielne cięcie grzywki?

     Challenge accepted! Spędziłam pół godziny na cięciu włosów, następnie docinałam po wyprostowaniu, a i dzisiaj jeszcze ją podrównałam. Nie jestem w 100% zadowolona z efektu, ale tak na 95% jak najbardziej. ;-) A tak prezentuje się moja grzywka obecnie:


     Wybaczcie moją minę i słabe zdjęcie, chodzi o sam zarys! :) I miałam okropny problem z prawym bokiem, co widać na zdjęciu, ale docięłam jeszcze parę kosmyków ;) 
      Co Wy na to? ;)


      A Wy same ścinacie sobie włosy? Jak Wam idzie? Zawsze jesteście zadowolone? :)

#134. Golden Rose, Nail polish remover pads

     Dzisiaj przychodzę z małą recenzją zmywacza do paznokci w formie płatków od Golden Rose. Wersja, którą ja używam to zmywacz bez acetonu o zapachu winogron z witaminami. 
      Znacie ten produkt? ;-) Bo ja powiem szczerze, że niedawno po praz pierwszy spotkałam się z tym produktem stacjonarnie w sklepie ;-) Od razu pomyślałam, że to świetna opcja na wyjazd! Zamiast brać butlę ze zmywaczem zabieram malutkie pudełeczko, z którego nic się nie wyleje ;-)

     Jakiekolwiek informacje od producenta znajdują się na odwrocie, niestety nie w języku polskim, ale po angielsku rozczytamy, że produkt jest nawilżający z witaminami do pielęgnacji paznokci. No jak to jest w rzeczywistości? O tym zaraz.


     Jak łatwo zauważyć pudełeczko z płatkami jest dość małe, wykonane z kolorowego plastiku. Jak dla mnie średnio trwałe opakowanie, ale póki coś nie uległo żadnemu uszkodzeniu. Wieczko jest odkręcane, więc nie ma opcji, żeby płatki wypadły bez naszej wiedzy ;-) 
     W środku znajduje się 30 płatków:



     Pojedynczy płatek jest bardzo cieniutki, ale i bardzo obficie nasączony zmywaczem. Nie czuć charakterystycznego i drażniącego zapachu, za to przyjemny i słodki zapach, który kojarzy mi się z sokiem winogronowym ;-)


     Przy zmywaniu odżywki jeden płatek wystarcza na obie dłonie. Przy kolorach zużywam około trzy sztuki na obie dłonie. 
     Lakier schodzi bez problemu, przy czerwieni brudzi ręce, ale to chyba standard! ;-) A co z nawilżeniem, które obiecuje nam producent? W moim przypadku nic. Paznokcie, jak i skórki dookoła są niesamowicie przesuszone i wielokrotne nawilżanie mocno nawilżającymi kremami dopiero powoli przywraca im naturalny wygląd :(


     Taki zmywacz możemy znaleźć w niektórych drogeriach, jak i w sklepach internetowych w cenie około 5-6 zł. Ja swój kupiłam w drogerii Wispol za 5,90 zł.


      Lubicie taką formę zmywaczy? Używacie, lubicie? Czy może wolicie te tradycyjne ? ;-)



      Pozdrawiam! :*

#133. Jak coś jest do wszystkiego, to jest do d...

      Czy u Was sprawdza się powiedzonko z tytułu posta? Ja osobiście znalazłam swój wielofunkcyjny hit, który pozostanie ze mną na dłuuuuuugo... A cóż to? Balsam do kąpieli BDFM ;-) 

      Wielofunkcyjny, więc pędzę z wyjaśnieniami do czego mi służył ten oto Rossmannowski produkt. Przysłużył się do mycia włosów, ciała, higieny intymnej, mycia buzi i  demakijażu (nie oczu!)... Pełen pakiet za 500 ml w cenie 9 zł. Ideał? Dla mnie tak.
       
       Balsam dostaniemy w Rossmannie, więc dostępność jest niezła. Chociaż ostatnio musiałam się nabiegać za nim i zwiedzić ze 3-4 sklepy.. 
       Butelka, w której znajduje się produkt jest biała i matowa, opatrzona naklejkami ze składem i informacjami od producenta. Żeby nie wzbudzać dziwnych spojrzeń zwłaszcza w domu, od razu po zakupie odklejam panią z brzuszkiem i wszystkie inne informacje, które mogłyby wskazywać na to, że jest to produkt przeznaczony dla kobiet w ciąży. 
        Moją butelkę ozdabiają jedynie urocze motylki ;-)


      Balsam ma dość specyficzny i charakterystyczny zapach wyczuwalny podczas kąpieli, nie utrzymuje się na włosach czy skórze. Ma lekką, dość rzadką konsystencję, przez co jego wydajność niestety spada spada. 


      To tak skrótem o samym produkcie, czas na efekty ;-) Tak, jak pisałam wcześniej, używam (używałam?) go do mycia tak naprawdę całego ciała. Kupiłam go głównie z myślą o myciu włosów. Wzięłam go na wyjazd i przez tydzień używałam tylko tego balsamu :) 
      Na włosach spisuje się świetnie - dobrze się pieni, nie plącze włosów, nie podrażnia, nieźle zmywa oleje ;-) Dodatkowo ma świetny skład:
Aqua, Glycine Soja (Soybean) Oil, Sorbitol, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Cocoamphoacetate, Cocamidopropyl Hydroxysultaine, Parfum, Sodium Chloride, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Glycerin, Whey Protein, Lactose, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Polyglyceryl - 10 Laurate, Polyglyceryl - 2 Laurate, Glyceryl Caprate, Xanthan Gum, Tocopherol, Citric Acid.

     Traktowany jako żel pod prysznic jest za rzadki, ale daje radę. Dobrze myje, nie podrażnia, nie wysusza skóry. Ze względu na skład świetnie spisuje się jako produkt do higieny intymnej. 
     Parę razy zdarzyło mi się umyć nim buzię i tu również byłam zadowolona ;-) Nie podrażnił, nie spowodował żadnych szkód na buzi, poradził sobie z podkładem, nie wysuszył... ;-) Same plusy w działaniu! 

     Niektórym przeszkadza zapach, ja za to go uwielbiam :) 
     Był to hit w pielęgnacji włosów na wakacjach, teraz wróciłam do niego i po zużyciu butelki lecę po kolejną! ;-)


      A Wy znacie ten produkt? Lubicie? ;-) Macie swoich wielofunkcyjnych ulubieńców? 


     
     Pozdrawiam! 

#132. Zmiany!

      Dzisiaj w nocy pojawiły się pierwsze zmiany na blogu, co o nich sądzicie? ;-) Parę rzeczy jest jeszcze do dopracowania, ale już bliżej niż dalej końca :)
      Ogromne podziękowania i buziaki lecą po raz kolejny do Agnieszki, dzięki której mój blog wygląda, jak wygląda! :*


      Ciekawa jestem Waszych opinii! :)

      Pozdrawiam!

#131. Paczka od BingoSpa ;-)

     Taak, w końcu doczekałam się. Przyjeżdżam dnia wczorajszego do Lublina, wchodzę do pokoju, a tam niespodziewajka! Leży koperta a w środku cudeńka! ;-)


1. Krem pielęgnacyjny do twarzy z olejkiem z kukurydzy (Zea Mays). 
2. Peeling błotny do twarzy z kwasami owocowymi AHA.
3. Jedwabne serum do mycia włosów. 

     Kiedy minęła pierwsza fascynacja przyglądnęłam się produktom i zauważyłam, że serum do mycia włosów nieco się rozlało, czego nie widać na zdjęciu, a krem do buzi ma parafinę w składzie i za nią dalej dopiero olejek z kukurydzy. Troszkę rozczarowałam się tym kremem, już po składzie, ale dam mu szansę. Na pierwszy rzut leci peeling i jutro przy okazji mycia włosów - serum, które kusiło od dawna! :)


      Postaram się na dniach napisać kilka postów dotyczących składników występujących w kosmetykach. Obiecuję poruszyć nieco więcej temat włosów, pielęgnacji, a także zamieścić tu parę recenzji. 
     Jesteście nadal zainteresowane (może zainteresowani? ;-) ) poznaniem trochę chemii spotykanej w kosmetykach i/lub żywności? 
     Jakiś czas temu zaczęłam witaminą C, pamiętacie? Później niestety wiecznie brakowało czasu, żeby przysiąść i stworzyć porządny ale i prosty w przekazie post, żaden chemiczny bełkot. ;-) 
     Tak więc powoli zabieram się za tworzenie i ulepszenie tej serii postów w oparciu o Wasze sugestie! 



     Może macie jeszcze jakieś sugestie, propozycje, konkretne zagadnienia do poruszenia? ;-) Piszcie śmiało tu, w odpowiedniej zakładce lub na mejla ;-)


     Pozdrawiam! ;*

#130. Ile nadrabiania...!

     Tydzień w górach i słaby internet całkowicie wybił mnie z rytmu blogowania, ale obiecuję powrócić jak najszybciej z postami pojawiającymi się jak najczęściej! ;-) Może macie dla mnie jakieś sugestie, chcecie o czymś konkretnym przeczytać? 

     Ja wspomnę tylko, że niedługo szykuję zmiany na blogu i małe rozdanie. Możecie od teraz znaleźć mnie także na Twitterze ;-)



     Pozdrawiam Was serdecznie i powoli zabieram się za nadrabianie Waszych blogów! 

#129. Isana, Handcreme, Sheabutter & Kakao

     Widziałyście już krem do rąk z serii limitowanej Isany? Skusiłyście się na zakup, czy niekoniecznie? 
     Ja od razu rzuciłam się na półki w Rossmannie, tym bardziej, że krem można było kupić za niecałe 4 zł :) Obecnie umila mi pobyt w górach :) 






     Krem znajduje się w charakterystycznej nieprzezroczystej matowej tubce o pojemności 100 ml. Grafika jest standardowa dla tego typu produktów Isany - ukazuje główny składnik kremu. 


      Opis i obietnice producenta:



       I jak to ma się do rzeczywistości? Składniki, które zostały wymienione faktycznie znajdują się w kremie. Krem faktycznie łatwo się rozprowadza i szybko wchłania. Nie pozostawia także tłustej warstwy - wszystko na plus. Czy rozpieszcza dłonie? Na pewno mnie i mój nos! 
     Uwierzcie, zapach jest obłędny! Czuć go od otwarcia produktu i pozostaje na skórze po aplikacji na dłonie. Sama słodycz, aż chciałabym go spróbować ;-)



     Konsystencja kremu jest dla mnie małym zaskoczeniem - używałam poprzednio tylko czerwonego kremu z mocznikiem, który był niesamowicie gęsty. Ten jest o wiele rzadszy, ale nie znaczy to że gorszy. Łatwiej się rozprowadza i szybciej wchłania. Nie spływa z dłoni. 



     Powiem, że przepadłam. Totalnie. Za sam zapach dałabym się pokroić. Nawilża też dość przyzwoicie. Uwielbiam nałożyć grubą warstwę kremu przed pójściem spać. Rano skóra jest przyjemna, gładka i nawilżona. 




      Lubicie kremy Isany, a może takie zapachy? A może Wam ten produkt niespecjalnie przypadł do gustu? ;-)



      Pozdrawiam! 

#128. L'biotica dotarła i do mnie!

     Tak, w końcu odebrałam moją paczuszkę z L'biotici, która niestety nie dotarła na nasze styczniowe spotkanie :)





A oto co czekało na mnie w paczce:



      Bardzo się cieszę i nie mogę się doczekać aż przetestuję te cudeńka :)



      Jutro wyjeżdżam też w góry na tygodniowe zimowe szaleństwo na stokach, więc posty mogą pojawiać się rzadziej, a i moja aktywność na Waszych blogach może być skromna. Mam nadzieję, że wybaczycie mi to ;))



      Pozdrawiam! :)

#127. Madame LAMBRE dla ust!

     Dzisiaj post o kolejnych produktach marki Madame LAMBRE, o której możecie poczytać pod TYM linkiem. Przyszedł czas na konturówkę oraz szminkę w kolorze niesamowicie kobiecej czerwieni. 


     Konturówka z numerkiem 4 ma również oryginalny design, różni się od klasycznych konturówek: 


       Jest bardzo miękka i precyzyjna, jednak raczej nie zabierzemy jej ze sobą w kosmetyczce, chyba że macie duże torebki i duże kosmetyczki :)

       Szminka z numerem 1 prezentuje się tak:


     Od pierwszej chwili przepadłam! Opakowanie z motyw w kwiaty, logo z twarzą Madame LAMBRE, kolor, za którym biegałam od dawna, nie mogąc znaleźć idealnej czerwieni... 



     Na początku dość sceptycznie podchodziłam do koloru, mimo że o takim marzyłam. Bo czy nie jest zbyt odważny dla 20-latki? Ale pomalowałam się nią raz i zapunktowała jeszcze bardziej! 

     Konturówka i szminka są idealnie dobrane kolorystycznie, co możecie zobaczyć na zdjęciu poniżej.



       A efekt na ustach? Proszę bardzo:


     Kolor jest intensywny, głęboki, kobiecy, no... Cudo! Z tą szminką na ustach czułam się wyjątkowo, naprawdę ;)
     Trwałość jest rewelacyjna. Na moich ustach niewiele kosmetyków utrzymuje się dłużej niż 2-3 godziny. Ta szminka wytrwała ponad 5 godzin w deszczu, z jedzeniem i piciem, co jest niesamowitym sukcesem. Ściera się równomiernie, chociaż kontur pozostaje. 


     Nie wysusza, chociaż pod koniec podkreśla odrobinę suche skórki. Mimo wszystko przepadłam, jest to moja idealna szminka! 


     Kolejny raz rozpaczam z powodu dostępności tych kosmetyków - jeśli macie w swoim mieście drogerie Hebe, polecam gorąco obejrzeć, pomacać, wypróbować..! :) 

     Konturówkę oddaję mamie, ponieważ nie używam na co dzień do makijażu takich gadżetów, natomiast szminka pozostanie ze mną na pewno na dłużej :)



      Miałyście do czynienia z tymi produktami? Jesteście zadowolone? A może chcecie wypróbować? :)



     Pozdrawiam gorąco! :)

#126. Sesja, sesja i po sesji, a na rozluźnienie TAG :)

      Tak, sesję zakończyłam w piątek, toksykologia zdana (o dziwo) na pełne, równiutkie 3, a teraz 2 tygodnie przerwy od zajęć i uczelni - cudownie! :)
      Najbliższe dni będą wyglądać mniej więcej tak: 

kawa, prasa lub książka i duuuużo kosmetyków wokół mnie! :)

       W ramach rozluźnienia dzisiaj odpowiem na dwa tagi ;-)

Pierwszy to


do którego nominowała mnie Kosmeaqua ;-) Poniżej 7 faktów o mnie:
-> jestem uzależniona od kosmetyków - jadąc na weekend do domu zabieram ze sobą całą gromadkę, np. 2 kremy do rąk, szampon, odżywkę, kilka lakierów do paznokci, co najmniej kilka cieni, pędzle, szminki.... ;)
-> studiuję chemię ze specjalnością chemia środków bioaktywnych i kosmetyków.
-> uwielbiam marnować czas przy dobrym filmie/serialu/książce :)
-> kocham kawę, mogłabym pić ją hektolitrami! 
-> jestem w szczęśliwym związku z moim K.(artofelkiem - zginę za to! :D) od ponad 2 lat.
-> jestem straszną panikarą, histeryczką i uparciuchem. 
-> nie umiem zorganizować sobie czasu, żeby zdążyć ze wszystkim, wiele rzeczy zostawiam na ostatnią chwilę ;-)



Drugi natomiast to nominacja do 


W tym tagu odpowiem na 11 pytań, które otrzymałam od Moniki.


1. Czy lubisz tańczyć?
Uwielbiam! :) Kiedyś nawet tańczyłam w zespole, ale to stare dzieje.. ;-)
2. Jaka jest twoja ulubiona książka?
Jednej chyba nie jestem w stanie wymienić, ale kocham książki Stephena Kinga, w tym ,,Wielki marsz'', ,,Mroczną połowę''...
3. Jaka jest twoja ulubiona potrawa?
Wszystko co z piersią z kurczaka! :D
4. Jaką część garderoby w szafie masz najwięcej?
Chyba koszulki i tuniki :)
5. Lato czy zima?
Lubię i lato i zimę ;-) 
6. Jaką dyscyplinę sportu uprawiasz?
W zimie jeżdżę na snowboardzie.
7. Lubisz gotować?
O tak, zwłaszcza dla kogoś :)
8. Jak spędzasz wolny czas?
Odpoczywam - przy komputerze, książce, kawie, ze znajomymi, z moim facetem.. ;-)
9. Co wolisz morze czy góry?
Góry - uwielbiam zimowe szaleństwa na stokach ;)
10. Pies czy kot?
Generalnie zwierzęta to nie moja bajka, ale najpierw przekonałam się do psów, a obecnie coraz bardziej przekonuję się do kotów ;-)
11. Jaki jest twój ulubiony film?
Awake.





      Dziewczyny, dziękuję ślicznie za nominacje, to niesamowita frajda dla mnie, że mogłam na nie odpowiedzieć! :) Ja osobiście nie taguję nikogo konkretnego, jeśli macie ochotę odpowiedzieć na niego - gorąco zapraszam i polecam! 
Pytania w przypadku drugiego TAGu przechodzą dalej! :)





     Pozdrawiam! :)

#125. Podsumowanie akcji zapuszczanie włosów ;)

      Dzisiaj bardziej włosowo, niż kosmetycznie. Generalnie akcja ta była konieczna dla mnie, żeby nie ściąć po miesiącu kolejnych 5 cm włosów już całkiem na krótko, które nadal są osłabione po rozjaśnianiu, kruszą się i wypadają. 
     Po trzech miesiącach znowu idą pod nożyczki. Poniżej zamieszczam porównanie włosów z końcówki października i z dzisiaj, a dalej także spis kosmetyków, których używałam przez ten czas: 


Włosy dzisiaj (po nocy w warkoczu):






Włosy w październiku:







     Myślę, że efekt jest zadowalający, a zdjęcia wędrują do zakładki z aktualizacją włosów



     W tym czasie wykorzystałam:
- kilka tabletek CP
- wcierkę Jantar
- masaż skalpu
- mycie odżywką do stycznia
- od stycznia mgiełka Radical jako wcierka, 
- tabletki BratekPlus, które nie wiem czy miały wpływ na włosy ;-)


     Przez ten czas skupiłam się raczej na pielęgnacji (oleje, nawilżanie i zabezpieczanie bez silikonów) niż na poroście. Efekty, jak wyżej ;-) Myślicie, że mogę być zadowolona? 

    Ja osobiście zauważyłam poprawę - są lepiej nawilżone, mimo, że końce się buntują. Miały gorszy moment, kiedy zaczęły strasznie wypadać, ale Radical opanował to naprawdę nieźle. :) Porost, jak porost - jestem zadowolona, chociaż naturalnie i tak rosną całkiem szybko :) 





     Pozdrawiam! :)

#124. Ulubieni w styczniu

      Podsumowanie denka już było, więc kolej na ulubieńców minionego miesiąca ;-)

      A oto i oni:

1. Puder prasowany Madame LAMBRE:



     Po raz drugi mój ulubieniec. Pisałam o nim TU i TU, więc powtarzać się już nie będę ;) Póki co mój puder idealny.


2. Flos lek, Czekoladowa wazelina kosmetyczna do ust:



       Polubiłyśmy się zimową porą, obecnie nie rozstaję się z nią prawie w ogóle. Dobrze natłuszcza usta, pięknie pachnie, zostawia ochrony film. :) Moje usta powoli zaczynają wyglądać coraz lepiej :)


3. Lakier nawierzchniowy My secret, 104:


       Bardzo często bywał na moich pazurkach, dodaje uroku nie jednemu nudnemu kolorowi ;)


4. Sleek, Oh So Special:



      Ukochana paletka, idealna do wykonania zwykłego dziennego makijażu, mocniejszego wieczorowego, no i jak dla mnie - świetna do nauki :)


5. Zestaw pędzli Ecotools:


      Czym by była nauka bez odpowiedniego sprzętu, prawda? Pędzelkami jestem oczarowana, są świetne ;-) Nie zjadają kolorów, są miękkie, nie gubią włosia, mają świetne etui z lusterkiem w środku, no... rewelacja! :)))





       A jak Wasi ulubieńcy? Może macie swoje typy wśród moich faworytów? ;)




      Pozdrawiam!