#297. Wonder Shine Full Color?

         W ostatnim czasie przekonałam się do pomadek, szminek oraz tintów, znacznie rzadziej sięgam po błyszczyki. Dzisiaj chcę przedstawić Wam pomadkę Ingrid Cosmetics, która okazała się niemałym rozczarowaniem, zwłaszcza po dwóch produktach do makijażu tej firmy, które okazały się naprawdę fajnymi kosmetykami. Dla przypomnienia recenzje cieni TRIO i różu Satin Touch.

          Pomadka, o której dzisiaj chcę napisać parę słów znajduje się w klasycznym, czarnym, dość solidnym opakowaniu. Producent określa ją jako Wonder Shine Full Color



           Numerek 294 skrywa niebanalny róż. Niestety ten kolor kojarzy mi się tylko z lalką Barbie i tekstem piosenki Barbie Girl ,,life in plastic it's fantastic''...



          Muszę przyznać, że robiłam już wiele podejść do tej pomadki i... nic nowego nie odkryłam. Kolor totalnie mi nie pasuje, dodatkowo przez dość tępą konsystencję ciężko ładnie rozprowadzić ją na ustach. Wchodzi we wszystkie załamania, co wygląda paskudnie. Na samą myśl o tym robi mi się słabo. 
          Jedynym sposobem jej aplikacji jest delikatne rozsmarowanie pomadki na ustach, jednak to nadal nie jest to. Brakuje jej trwałości i chociażby odrobiny błysku. 

          Chciałam zrobić zdjęcia pomadki w akcji, ale wybaczcie, nie miałam na to sił! Pomadkę użyłam 2 razy na wyjścia w towarzystwie błyszczyka i myślę że to będzie koniec naszej historii. 


          Ciężko mi cokolwiek pozytywnego o niej powiedzieć, a szkoda. Liczyłam na coś więcej, zwłaszcza, kiedy przeczytałam pochlebną recenzję u Klaudii (KLIK). Jak widać, musi być jakaś dziwna zależność pomiędzy kolorem a jakością pomadek Ingrid. ;-)



          Znacie te pomadki? Czy Wasze też są tak oporne? A może spełniają Wasze oczekiwania? ;-)



          Pozdrawiam! :*

#296. Zgaduj zgadula... :D

         Dzisiaj koło południa na mojej stronie na facebooku wylądowała pewna fotka z zapytaniem ,,co to jest?'' 


          Dla podkręcenia Waszej ciekawości, jeszcze jedno zdjęcie z nieco innej perspektywy...


          W Waszych odpowiedziach głównym podejrzanym była firma Paese, ale niestety, to nie to... ;-) Więc co to jest?! 

           Jest to nowa seria lakierów Wibo, które już są dostępne w Rossmannach! :) To, co mogliście zobaczyć na poprzednich fotkach w odpowiedniej perspektywie wygląda tak: 



         Nowa buteleczka, nowy design, dużo cudownych kolorów, a wszystko to w cenie 5,99 zł/szt. Ten cudaczek wyglądający jak biały kremowy lakier, zawiera w sobie coś, czego inne odcienie białego nie posiadają - różowy shimmer! ♥



          Szkoda, że jest on dość słabo widoczny, jednak mimo wszystko dodaje niesamowitego uroku i właściwie tylko przez ten różowy poblask skusiłam się na zakup. ;) 

         Przyznam, że nieco obawiałam się malowania z taką zakrętką, jednak jest ona bardzo poręczna, a średniej grubości pędzelek nie jest kłopotliwy. Do pełnego krycia potrzebujemy 3 warstw lakieru. A jak prezentuje się na paznokciach? 




zdjęcie w sztucznym świetle

        Jak widać, shimmer jest ledwie zauważalny. W rzeczywistości jest jednak troszkę wyraźniejszy. Lakier jest niesamowicie uroczy, jednak to nie wszystko... Niestety troszeczkę mnie rozczarował. A dlaczego? Ponieważ pomalowane wczoraj wieczorem paznokcie, dzisiaj w południe (na szczęście po wykonaniu zdjęć :D), po delikatnym uderzeniu w szafkę, uległy zniszczeniu. Lakier odszedł płatami. 
        Próbuję tłumaczyć to sobie faktem, że nie użyłam bazy na paznokcie, dlatego też nie skreślam go jeszcze w tym momencie. Myślę jednak, że prędko go nie użyję... Będzie musiał nabrać mocy urzędowej ;-) 



         Jak Wam się podoba nowy design lakierów Wibo? Skusicie się na kolory, które oferuje firma? Co sądzicie o tej bieli? ;-)




         Serdecznie pozdrawiam! :* ♥

#295. Landrynkowy róż :)

        Jeszcze niedawno nie pomyślałabym że mogłabym się tak rewelacyjnie czuć w takim kolorze na paznokciach ;-) Landrynkowy róż wpadł mi w ręce w ramach współpracy z drogerią internetową Epiekna24.pl i muszę przyznać, że od pierwszego użycia mnie oczarował;)



          Jest to lakier znanej marki - Miss Sporty z serii Clubbing Colours o numerku 341. O kolorze wypowiadać się nie trzeba, ale warto zaznaczyć, że w słonku jest lekko widoczny drobny srebrny shimmer. Po odkręceniu zakrętki ukazuje się nam szeroki i płaski pędzelek, który nie sprawia większego problemu przy malowaniu. Nabiera odpowiednią ilość lakieru, a jego konsystencja nie rozlewa się po skórkach. Na poniższych zdjęciach zobaczycie 2 warstwy lakieru, chociaż uważam, że koniecznie przydałaby się trzecia. Lakier szybko wysycha, po 3 dniach nie zauważyłam większych uszczerbków poza startymi końcówkami i jednym odpryskiem. Przy zmywaniu nie sprawia najmniejszych problemów, nie przebarwia płytki :) 

         Żeby to nie był sam róż solo dorzuciłam skromnie okrągłe srebrne ćwieki na kciuka i palec wskazujący.

         Ten róż widzę w różnych połączeniach z różnorodnymi kolorowymi topami :) A teraz zapraszam na zdjęcia...












          Ostatnio róże i fiolety zdecydowanie królują na moich paznokciach :) 

          Jak Wam się podoba ten lakier? Lubicie takie słodkie kolory na paznokciach? :) Co sądzicie o ćwiekach w zdobieniach paznokci?

          Jeśli planujecie zakupy w drogerii intenetowej Epiekna24, to znajdziecie tam ten lakier w cenie 4,40 zł/szt. :) 








         Pozdrawiam! :*


Fakt, że lakier dostałam w ramach współpracy nie wpłynął na moją ocenę!

#294. L'oreal Casting Creme Gloss, 723 Opalizujący Karmel

          Jestem okropna! Im bliżej wszystkich zaliczeń (początek już w poniedziałek!) i obrony, tym więcej mam chęci i pomysłów na nowe posty... Nie zdziwcie się, jeśli będą pojawiać się znacznie częściej, niż zazwyczaj :) 

          We wtorek, postanowiłam złamać swoje postanowienie o niemalowaniu włosów. Wraz z koleżanką poleciałam do drogerii i po długich przemyśleniach wybrałyśmy odcień dla mnie - Opalizujący Karmel. A skusił mnie opis producenta, który zapewnia, że ten odcień wzbogaca włosy chłodnymi i złocistymi refleksami.



         Moim celem było uzyskanie koloru na pograniczu blondu i brązu z nutką rudości ;-)


          Mój kolor wyjściowy, to ciemny blond, który dla przypomnienia wyglądał tak:




             Efekt farbowania możecie zobaczyć na zdjęciach poniżej:






           Muszę przyznać, że jestem bardzo zadowolona, ponieważ zmiana wyszła dość naturalnie, a jednak jest widoczna, zwłaszcza jeśli chodzi o uzyskane refleksy :) 



           Jak Wam się podoba ten kolor? ;-)




           Pozdrawiam :*

#293. Chusteczki do higieny intymnej...?

         Sądzę, że kiedyś wyśmiałabym taki produkt, obecnie jednak jest dla mnie niezastąpiony. Niemal zawsze posiadam takie chusteczki przy sobie. 


          LaciBios Femina Comforta, to chusteczki nawilżane do codziennego użytku. Znajdują się one w opakowaniu charakterystycznym dla tego typu produktów. Grafika jest bardzo kobieca, utrzymana w stonowanych odcieniach różu i błękitu. Opakowanie zawiera ogrom informacji o produkcie, m.in. że są to chusteczki hypoalergiczne, odpowiednie do okolic intymnych, bogate w naturalne składniki, o kojącym działaniu do codziennego użytku i wiele innych :) 

          Wadą takiego produktu jest ,,przylepka'', która chroni produkt przed wysychaniem. Zachodzi ona paproszkami znajdującymi się w torebce, przez co nie chce dobrze się przykleić do opakowania. Pod wpływem noszonych zeszytów na uczelnię samo opakowanie także zostało uszkodzone... 



          Natomiast niesamowitym plusem jest fakt, że nawet po tygodniu chusteczki nadal zachowały swoją naturę - wciąż są nawilżane ;-) 

         Co do składu takiego produktu...



          Jest on dość krótki, zawiera glicerynę, ekstrakt z nagietka oraz dębu szypułkowego, chlorheksydynę (działanie przeciwbakteryjne), dalej pantenol, oraz kwas mlekowy, który odpowiedzialny jest za utrzymanie kwaśnego pH w granicach 3,5. 
          Składniki aktywne są dobrze dobrane do takiego produktu - silnie nawilżające, regenerujące oraz działające bakteriobójczo i bakteriostatycznie. 


          Spisują się idealnie w swojej roli, nie wywołują podrażnień i są niesamowicie łatwe w użyciu :) Obecnie nie wyobrażam sobie, żeby zabrakło mi takiego produktu, zwłaszcza w kryzysowych sytuacjach ;-)

          Warto jeszcze dodać, że chusteczki wykonane są z wiskozy, co oznacza że bez wahania możemy wyrzucić je do toalety :) 


         Chusteczki dostaniemy w cenie około 10 zł za opakowanie (12 szt). 



     
         Znacie te chusteczki? Używacie tego typu produktów? ;-) A może znacie jakieś inne produkty LaciBios Femina? :)))




         Pozdrawiam! :*

#292. Konkurencja dla suchych szamponów Batiste!

        Tak, tak, znalazłam produkt, który zapewne przegoni suche szampony Batiste z mojej łazienki! A mowa o suchym szamponie Salon Selevtives o zapachu zielonego jabłuszka



        Podejrzewam, że każda z nas miała okazję wypróbować taki produkt. Ja używałam 2 wersji Batiste i klasyczną Isanę z Rossmanna. Te pierwsze wygrywały w każdej konkurencji, aż do teraz. To niepozorne opakowanie mieści 150 ml suchego szamponu, idealnego na kryzysowe sytuacje, kiedy nie mamy czasu na mycie włosów, a potrzebujemy odświeżyć fryzurę. U mnie zdarza się to bardzo często, ze względu na niesforną grzywkę ;-)



           Nie wiem jak odnieść się do składu produktu, więc delikatnie ominę temat ;-) Dla dociekliwych wspomnę że znajduje się tam m. in. propan, butan, izobutan, alkohol, zapachy... 

           Ten kosmetyk posiada standardowy dozownik, który rozpyla szampon w postaci mgiełki. Nie zacina się, nie mam do niego najmniejszych zastrzeżeń ;-) 



            Co ciekawe - podczas potrząsania buteleczką słychać obijający się element wewnątrz. Nie spotkałam się wcześniej w żadnym innym suchym szamponie z takim zjawiskiem, ale sądzę że ma to na celu porządne wymieszanie mieszanki składników przed aplikacją na włosach. ;-)

            No i najważniejsze - działanie, którym jestem zachwycona. Szampon nie bieli włosów, dzięki czemu w ułamku sekundy mamy fryzurę gotową na wyjście! Nie ma konieczności wyczesywania białego osadu, który jednocześnie okrutnie matowi strukturę włosa, czego bardzo nie lubię. Na dowód daję zdjęcie zatyczki, spryskanej szamponem ;-)



            Po aplikacji szamponu na włosach pozbywamy się ich nieświeżego wyglądu, włosy stają się lekko uniesione u nasady, są odświeżone, a efekt ten utrzymuje się naprawdę długo, bo nawet przez 8 godzin! Blaskiem na pewno włosy nie powalają, ale też nie stają się tak matowe, jak w przypadku innych produktów o tym samym działaniu. 

           Dodatkowym atutem jest piękny zapach zielonego jabłuszka, który nie utrzymuje się zbyt długo na włosach. To dla mnie dość istotna sprawa, ponieważ mocny i duszący zapach jednego z szamponów Batiste (wersja Tropical) męczył mnie nie raz przez cały dzień. Zdecydowanie wolę te subtelniejsze wersje zapachowe ;-)


           Jeśli nadal Was nie przekonałam, to muszę przyznać, że ten szampon jest wydajny i kosztuje tylko 6 zł w sklepie internetowym:




           Dla zainteresowanych z okolic Lublina - obecnie możliwy jest odbiór osobisty na terenie miasta po wcześniejszym uzgodnieniu terminu. Jednak pod koniec czerwca prawdopodobnie możliwy będzie już zakup stacjonarny ;-)
          Przyznaję, że jest to dla mnie hit i kosmetyk, który obowiązkowo musi być w mojej łazience ;-) Gorąco polecam! ;) 



          Lubicie suche szampony? Używacie, czy raczej ich unikacie? ;-)




          Pozdrawiam!




Fakt, że produkt dostałam w ramach współpracy nie wpłynął na moją opinię!  

#291. Joko, J136 Mystic Purple

            Dziś przychodzę z moim małym odkryciem - lakierem Joko J136 Mystic Purple. Kiedy ostatnio każdy lakier odłaził mi płatami po dniu noszenia, ten zadziwiająco dobrze trzyma się już czwarty dzień! :) Jedyne zauważalne ubytki to starte końcówki :) 

            Mystic Purple to, jak można się domyślić, klasyczny fiolet. Ale jednak nie do końca... :) Mimo, że fioletów w mojej kolekcji nie brakuje, to ten kolor mnie zachwycił, zwłaszcza na paznokciach ;-)


            Lakier znajduje się w specyficznej i dość charakterystycznej dla Joko buteleczce o pojemności 10 ml. Bardzo mi się podoba całokształt - kolor idealnie pasuje do charakteru opakowania :) 
            Gruby pędzelek, o dziwo, nie sprawił mi najmniejszych problemów przy malowaniu, a dwie warstwy w zupełności wystarczyły, żeby całkowicie pokryć płytkę paznokcia. 

            Muszę zwrócić uwagę na konsystencję lakieru - jest naprawdę przyjemna, ani gęsta, ani rzadka, wręcz idealna! :) Na paznokciach nie pojawiły się bąbelki powietrza ani smugi. 

             Na koniec postanowiłam dorzucić topper Essence Only purple matters, który pokryłam dwoma warstwami top coatu. 




            A oto efekt końcowy, jaki uzyskałam na paznokciach:








           I jak Wam się podoba ten lakier? Może wolicie go w zestawieniu z topperem Essence? ;-) 
          Znacie lakiery Joko? Co o nich sądzicie? ;-)

    


          Pozdrawiam! <3 

#290. Ulubieńcy kwietnia! :)

          Dopiero dzisiaj dotarłam na spokojnie na bloga po intensywnej majówce, dlatego też zaczynam standardowo od ulubieńców ;-) Tym razem szczęśliwa gromadka ograniczyła się do 4 kosmetyków, z czego większość to kosmetyki używane do pielęgnacji włosów :) 


Wella ProSeries, Max Hold, Lakier mocno utrwalający - szukałam takiego produktu, który będzie mocno ale i w sposób naturalny utrwalał moja grzywkę. Dodatkowo miał spisać się na weselu. I przyznam, że to był strzał w 10! Lakier naprawdę porządnie utrwala włosy, nie tworzy hełmu, ani nie pozostaje na włosach, które bez problemu można wyczesać, delikatnie nabłyszcza. Spisał się, kiedy wyszłam bez parasolki z domu, a okazało się że zaczyna kropić. Włosy spuszyły się pod wpływem wilgoci i deszczu, a grzywka bez zmian :) Oczywiście weselna fryzura wytrwała całą noc! :)

Salon Selectives, Dry Shampoo, Green Apple - suchy szampon firmy, której wcześniej zupełnie nie kojarzyłam. Naprawdę pachnie zielonym jabłuszkiem, odświeża fryzurę, idealny do mojej grzywki odkąd myję włosy co 2 dni ;) Nie bieli włosów, faktycznie przedłuża ich trwałość, zapach nie utrzymuje się zbyt długo. 

Bourjois, Flower Perfection - podkład kupiony w ciemno na ostatniej promocji w Rossmannie. Lepiej chyba trafić nie mogłam! :) Pierwsze wrażenia - długo utrzymuje się na twarzy, pięknie wygładza, kryje niedoskonałości, pozostawia twarz delikatnie zmatowioną :) Kolor 52 Vanilla jest idealny dla mojej cery! :) 

Avon, Planet Spa, Bali Botnica - maseczka do włosów, o której już parę słów było, a ja zdania nie zmieniłam, jest to absolutnie moja ulubiona maseczka, która tworzy idealnie miękkie i wygładzone włosy, nadaje im blask, dzięki czemu wyglądają na idealnie zdrowe *.* 




          A jak tam Wasze zestawienia ulubieńców? ;-) Znacie moich, jakie są Wasze opinie na ich temat? :) 




         Pozdrawiam! :*