Pisałam tam, że już niemal straciłam do niej cierpliwość i miałam pisać posta o bubelku, ale przy ostatnim użyciu, które miało być jak wyrok dla niej, niesamowicie mnie zaskoczyła!
Keratynowa odżywka znanej marki CHI zamknięta jest w miękkiej, plastikowej, nieprzezroczystej buteleczce w kolorze stali. Ile o grafice nie można tu wiele mówić, tak samo opakowanie ozdobione jedynie informacjami od producenta jest (według mnie!) niesamowicie eleganckie i wykonane z klasą.
Buteleczka z atomizerem mieści 177 ml produktu - dość nietypowa objętość, prawda? :)
Generalnie lubię wiedzieć ile produktu zużyłam, tak tutaj zupełnie nie przeszkadza mi nieprzezroczyste opakowanie, ponieważ podnosząc buteleczkę w stronę światła można ujrzeć ile odżywki jeszcze zostało.
Na odwrocie znajduje się szereg informacji od producenta, takich jak: sposób użycia w wielu różnych językach, skład, czy produkcja. Próbowałam wielokrotnie uchwycić jak najlepiej skład odżywki, ale niestety na okrągłej buteleczce jest to niezłe wyzwanie.. Jedyne co mogłam wyczarować to to:
Jak widać (albo i nie?) w składzie znajdują się: aminokwasy keratynowe, pantenol, olejek arganowy, olejek jojoba, gliceryna, ekstrakt z nasion chleba świętojańskiego (znalazłam informację, że jest on bogaty w peptydy i aminokwasy), nieco dalej za silikonami znalazł się także jedwab.
Jest to odżywka bez spłukiwania do stosowania zarówno na mokre jak i suche włosy. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam konsystencję tego produktu - zazwyczaj mgiełki i odżywki tego typu w buteleczkach z atomizerem mają płynną i lekką formułę. Ta wygląda jak... balsam do włosów lub klasyczna odżywka bez spłukiwania! :D
Atomizer radzi sobie z taką formą odżywki bardzo dobrze. Przy zdecydowanym naciśnięciu z odległości około 10 cm rozpyla ją w postaci mgiełki na spory obszar włosów, pozostawiając przez chwilę specyficzny i dość chemiczny zapach.
No i tu zacznijmy mówić o efektach... Jak już wiecie, na samym początku byłam nieziemsko rozczarowana - po każdym użyciu moje włosy były suche, szorstkie, spuszone, a to wszystko do tego stopnia że mogłam zapomnieć o wyjściu z domu w rozpuszczonych włosach.
Sytuacja powtarzała się notorycznie, a ja ciągle miałam nadzieję na cud. Po kilku tygodniach odżywka poszła w odstawkę, a ja zdecydowałam się że przy okazji długiej przerwy świątecznej napiszę o niej parę niemiłych słów. Wtedy też postanowiłam przypomnieć sobie dokładnie efekt jaki dawała na włosach, tym bardziej, że miałam wtedy dzień dla siebie, bez żadnych wyjść. No i tu sytuacja odmieniła się o 180 stopni...!
W grudniu po małej przerwie zaczęła mi służyć - włosy stały się milsze w dotyku, nie były spuszone, ale wygładzone i mięciutkie. Świetnie spisała się jako mgiełka ochronna przed prostowaniem włosów. Obecnie stosuję ją jako produkt wielofunkcyjny - czasami jest to odżywka bez spłukiwania, czasami stosuję ją pod prostownicę lub jako zabezpieczenie końcówek, innym razem ujarzmiam nią niesforne, lekko spuszone włosy.
Nie wiem skąd taka zmiana - włosy po niej prezentują się naprawdę dobrze! Włosy są zabezpieczone, nie odnotowałam większych zniszczeń. Świetnie wygładza, często używam jej w duecie z szamponem silikonwym, co daje efekt naturalnie prostych włosów. Kiedy widzę, że końce wyglądają na suche i/lub są nieprzyjemne w dotyku również sięgam po tę odżywkę, a włosy odwdzięczają się miękkością.
Obecnie jest to jedna z moich ulubionych odżywek do włosów. Świetnie spisuje się zarówno na długości, gdzie mam swoje naturalne włosy, jak i na rozjaśnianych końcówkach. :) Mimo częstego używania, zwłaszcza w ostatnim czasie, nie jestem pewna, czy udało mi się zużyć choćby 1/4 opakowania. Sądzę, że wystarczy mi jeszcze a dłuuuuugi czas :)
Trzeba przyznać, że warto mieć w łazience taki produkt. :) Buteleczka w sklepie Ambasada Piękna kosztuje obecnie na promocji 35 zł - sądzę, że jak na tak przyjemny i wydajny produkt jest to całkiem niezła cena.
Co sądzicie o kosmetykach CHI? Lubicie je? Może miałyście przyjemność używać tej odżywki? Znacie, a może zastanawiacie się nad zakupem? ;-)
Fakt, że produkt dostałam w ramach współpracy z Ambasadą Piękna, nie wpłynął na moją opinię.
Serdecznie pozdrawiam, a ja znikam do nauki! :*
PS. Ale się rozpisałam! :O Gratuluję wszystkim, którzy wytrwali do końca! :D <3
dobra cena jak na taki produkt :)
OdpowiedzUsuńPewnie chciała wykorzystać "ostatnią szansę" i się nawróciła :***
OdpowiedzUsuńciekawe, że tak zmieniła swoje działanie :) może zmieniłaś szampon
OdpowiedzUsuńco najlepsze - nie zmieniłam nic w pielęgnacji włosów! :D
Usuńdobrze , że się sprawdził ;)
OdpowiedzUsuńDo mnie nie przemawia ten kosmetyk szczególnie :)
OdpowiedzUsuńJa widziałam wiele dobrego o jedwabie CHI :) ten produkt również wygląda ciekawie.
OdpowiedzUsuńA może potrzebowała trochę czasu żeby prawidłowo zadziałać? ;)
OdpowiedzUsuńProduktów CHI nie znam, ale od dłuższego czasu mnie kuszą. Cieszę się, że koniec końców produkt się sprawdził :)
OdpowiedzUsuńNiektóre produkty robią takie psikusy właśnie :D
OdpowiedzUsuń