#185. Pogromca cellulitu?

      W dzisiejszym poście, chciałam Wam przedstawić serum, które ma być pogromcą cellulitu - jest to serum kolagenowe marki BingoSpa.


     Informacja o produkcie zaczerpnięta ze strony producenta, która zachęciła mnie do wyboru tego serum:
,,Serum kolagenowe BingoSpa zawierające wysokowartościowe, naturalne składniki aktywne skutecznie zmniejszające objawy cellulitu na brzuchu, udach i pośladkach.
Kolagen - regeneruje i przywraca sprężystość wnikając w najgłębsze warstwy skóry, wygładza skórę i poprawia jej pigmentację,
Masło Shea zawiera naturalne tokoferole i kwasy tłuszczowe: palmitynowy, stearynowy, oleinowy, linolowy  oraz naturalne filtry UV o działaniu zmiękczającym, wygładzającym skórę. Dzięki właściwościom odbudowy i regeneracji komórek lipidowych masło Shea poprawia jej jędrność i elastyczność, chroni przed szkodliwym wpływem środowiska oraz neutralizuje wolne rodniki, opóźniając starzenie się skóry
L-karnityna – wzmacnia spalanie tłuszczów i zapobiega ich odkładaniu się. Przyspiesza regenerację skóry.
Zielona herbata - pobudza mikrocyrkulację krwi i limfy, ułatwia eliminację toksyn.

Wchłonięte składniki kolagenowego serum BingoSpa zmniejszają objawy cellulitu, poprawiają kondycję i koloryt skóry, odżywiają, nawilżają i wygładza skórę."


     Informacja na etykietce serum jest znacznie okrojona:




      280 gram serum zamknięte jest w przezroczystej butli, zamkniętej u nasady pompką, co znacznie ułatwia wydobycie odpowiedniej ilości produktu (chociaż u mnie jest to kilka naciśnięć pompki, słaba wydajność :(( )
      Zapach tego kosmetyku jest dość intensywny i wyczuć w nim można brzoskwinię. Po zaaplikowaniu serum na skórę wieczorem, rano czuć jego zapach na ciele i piżamie. ;)
       
       Serum ma dość lekką, nielejącą się konsystencję:


      Dość szybko się wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy. Bardzo dobrze nawilża i wygładza skórę, jednak martwi mnie w składzie parafina, za którą nie przepada moja skóra. Całe szczęście w tym przypadku nie szkodzi. ;-)
      Kolejną kwestią, jest jego wydajność, a raczej jej brak. Ubywa go o wiele więcej na jedną aplikację nóg, pośladków i brzucha, niż tradycyjnego balsamu użytego na całe ciało. 


      Skład bardzo ciężko rozczytać, ale widać w parafinę, o której już wspomniałam i cały zastęp parabenów.  Substancje czynne znajdują się dość daleko w składzie. 


       Mimo składu trzeba przyznać, że produkt dobrze nawilża suchą, a nawet bardzo suchą skórę. Zmniejszenia cellulitu po samym produkcie nie zauważyłam, dopiero w połączeniu z peelingami, wodą i ćwiczeniami. 

       Mówiąc krótko, jest to fajne nawilżające mazidło, znikające w przerażającym tempie. 




       Jeśli chciałybyście kupić serum jako dodatek do walki z cellulitem lub z suchością skóry można je dostać w sklepie Bingo w cenie 16 zł.




       Pozdrawiam Was serdecznie! :*

9 komentarzy:

  1. Chyba jednak nie skuszę się na ten produkt - z uwagi choćby na słabą wydajność ;/

    OdpowiedzUsuń
  2. żeby zwalczyć cellulit kosmetyk jest tylko dodatkiem, ja nie ruszam się za bardzo i nie odżywiam super zdrowo. myślę o tym co jem i pozwalam sobie na małe grzeszki. używam preparatów tego typu jednak nie spodziewam się cudów

    OdpowiedzUsuń
  3. chyba jednak się nie skuszę, przerażają mnie niekiedy te ich składy- niby powinny być nieco bardziej naturalne, a tu zawsze nafaszerowane parafiną i parabenami.

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja się ciągle smaruję olejkiem domowej roboty :)

    OdpowiedzUsuń
  5. oTAGowałam cie ;)
    http://usmiechnieteoczy.blogspot.com/2013/06/tag-bez-czego-nie-mozesz-sie-obejsc.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Choć ideałem nie jest to polubiłam to serum.

    OdpowiedzUsuń
  7. chyba ze względu na małą wydajność się nie skuszę i pozostanę wierna mojemu kremowi z Eveline ;)

    OdpowiedzUsuń