Krem ten zawiera olej z kukurydzy (dokładniej kukurydzy zwyczajnej - Zea Mays), który szczególnie polecany jest dla cery tłustej, mieszanej i problematycznej. Czyli to coś dla mnie. ;-)
Wyczytałam na stronie sklepu taką informację o olejku z kukurydzy: ,,Posiada właściwości odżywcze, uelastyczniające, łagodzące, poprawia mikrokrążenie w skórze." Skoro ma on taki super wpływ na cerę, to musi być świetny.
Ucieszyłam się niezmiernie, kiedy już trzymałam paczkę od Bingo w swoich łapkach. Od razu zabrałam się za oglądanie, macanie i czytanie składów. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy w składzie tego kremu to....
O efektach powiem później, a w składzie na powyższej fotce możecie jeszcze zobaczyć całą masę parabenów, oraz informację/ostrzeżenie, żeby nie stosować kremu w przypadku uczulenia na składniki zawarte w kremie.
Na temat oprawy graficznej (chociaż tu małe zaskoczenie - etykietka nie jest biała! ;-)), ani typowego odkręcanego słoiczka nie będę się powtarzać ;-) Na etykiecie znajduje się także informacja o sposobie użycia:
Hmm... Do codziennej pielęgnacji? Okej, ale na dzień? Na noc? A może na dzień i na noc? Trochę zdezorientowana postanowiłam używać go jako krem na dzień.
Po odkręceniu słoiczka ukazuje nam się biały krem o lekkiej konsystencji. Jego zapach jest bardzo delikatny i przyjemny.
Nie ma żadnego problemu z aplikacją na buzi, łatwo się rozsmarowuje, szybko wchłania, nie pozostawia tłustego filmu.
No wszystko super, praktycznie same pozytywy, ale jeśli dobrze pamiętacie, wspominałam o tym, że z jednym z 3 produktów od Bingo się nie polubiłam. I to jest ten trzeci. Więc o co chodzi?
A no o działanie chodzi. Niestety zapychał mnie i po kilku użyciach (2-3 dni) pojawiała się cała masa nieprzyjaciół na buzi. Odstawiłam go na jakiś czas i spróbowałam ponownie, a efekt ten sam. Niestety zawiódł mnie, myślałam, że spisze się świetnie przy mojej cerze, a tu przykra niespodzianka. :(
Ten fakt całkowicie skreślił go z mojej listy pielęgnacyjnej, mimo że świetnie się rozprowadzał na buzi, szybko wchłaniał - idealnie jako baza pod makijaż.
A jaki jest Wasz stosunek do parafiny w kosmetykach? Unikacie jej, czy jest Wam ona obojętna? Miałyście może do czynienia z tym produktem? Może u Was spisał się lepiej?
Dla zainteresowanych, których nie odstrasza parafina - krem można dostać TUTAJ w cenie 14 zł.
Pozdrawiam!
jeśli zapycha to i u mnie jest już skreślony
OdpowiedzUsuńU mnie się nie sprawdził, ale u mojej koleżanki już całkiem ok.
OdpowiedzUsuńMnie też pewnie zapchałby dlatego teraz ostrożniej dobieram kremy do twarzy :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że zapycha ;(
OdpowiedzUsuńCo do parafiny, to u mnie bywa różnie... Niby mnie zapycha, ale czasami nie i ładnie zmiękcza. Np. w maści z antybiotykiem nie robi mi krzywdy. W ogóle niektórzy mówią, że zapchanie nie może wystąpić po 3 dniach, że to niemożliwe itp., ale ja też to zaobserwowałam (wprawdzie na innym produkcie) więc możliwe jak najbardziej. I jakże wkurzające:)
OdpowiedzUsuńWitam. Lubisz biżuterię handmade? Jeśli tak zapraszam tutaj: http://srebrnaagrafka.pl/sklep/violettxq . Może znajdziesz coś dla siebie. Pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńMnie na szczęście nie zapchał ;)
OdpowiedzUsuńParafina mnie też zapycha, więc staram się unikać.
OdpowiedzUsuńU mnie nie ma problemu z parafiną, ale każdy kto ma problemy z cerą wie żeby raczej jej unikać. Stąd największe zdziwienie - że ją wpakowali do tego kremu!
OdpowiedzUsuńZapychaczom mówimy nie!
OdpowiedzUsuń