Producent zamieścił taką informację na odwrocie:
,,Rival de Loop maseczka mleczno-miodowa z olejkiem orzeszków makadamii i olejkiem z migdałów daje uczucie komfortu i zatrzymuje wilgoć. Wspiera naturalny proces odnowy skóry. Sposób użycia: po oczyszczeniu twarzy nanieść maseczkę, pozostawić na 10-15 minut. Resztę maseczki wmasować lub usunąć. Wyprodukowano w Niemczech.''
Dwie saszetki wystarczają mi zazwyczaj na 3 użycia. Kolor maseczki jest typowy dla wszelkich kremów - biały. Konsystencja dość rzadka, ale nie spływa z buzi, nie zasycha. Pachnie.. ładnie! :) Nie wyczuwam specjalnie tu chemii, za to faktycznie czuć mleko, trochę miodu i słodki zapach migdałów. Tym bardziej że uwielbiam migdały ;-)
Po nałożeniu maseczki czuć faktycznie pieczenie, o czym wspominała Sandra w poprzednim poście, chociaż nie zdziwiło mnie to na początku, bo niemal każda maseczka powoduje u mnie takie szczypanie i pieczenie. Utrzymuje się przez cały czas od aplikacji na twarz. Pierwszym razem po 15 minutach zmyłam maseczkę z bólem i co zobaczyłam w lusterku? Całą czerwoną twarz w miejscu nałożenia maseczki! Pieczenie, uderzenia gorąca i białe plamy w miejscach, gdzie nie nałożyłam maseczki. Drugiego razu nie będzie.
Jestem bardzo rozczarowana, resztę oddam, lub wyrzucę. Pierwszy raz spotkała mnie taka przykra niespodzianka. Nie chcę myśleć czym skończyłoby się wmasowanie maseczki w twarz..
Sytuacja po paru godzinach jest w miarę opanowana po wcieraniu w nią żelu aloesowego, który kolejny raz ratuje mnie przy wszelkich podrażnieniach i chwała mu za to!
Też miałyście takie przeboje z maseczkami?
Ode mnie w temacie tego produktu - nie polecam.
Miłego dnia i oby Wam nie zdarzyły się takie nieprzyjemności! :)
Oj, jaka niemiła niespodzianka :(
OdpowiedzUsuńDobrze, że nie wmasowałaś maski w skórę, już kolejna nieprzychylna opinia na temat tej maseczki, którą przeczytałam ;/
ech, no niemiła niespodzianka, do dzisiaj zostały mi ślady zaczerwienione na buzi :(
Usuńbuuuuuu, a myślałam, że będzie fajna... uwielbiam zapach miodu i mleka... no, ale takie ekstremalne efekty to już nie dla mnie :(
OdpowiedzUsuńteż spodziewałam się czegoś lepszego, a tu wielkie rozczarowanie :(
UsuńTo już lepsza była moja bez zapachu i bez działania! Niż taka z zapachem a działająca TAK! Współczuję i dzięki za przestrogę. Raźniej, że nie tylko mi trafił się maseczkowy bubel.
OdpowiedzUsuńNo nuie miło . ; c
OdpowiedzUsuńJeśli Ci się spodoba mój blog, zaobserwuj . : ) Ja na pewno się odwdzięczę, bo twój blog już mi się podoba . : D
http://pamietnik-cwaniary.blogspot.com/
Miałam ją i zapach miała genialny i mi nic nie podrażniła.. szkoda, że u Ciebie zawiodła
OdpowiedzUsuńużywałam kiedyś, i cudów nie było xd
OdpowiedzUsuńoj, dobrze, że opanowałaś sytuację! nie miałam jeszcze nic z Rival de Loop, ale ostatnio interesuję się tą marką - ceny zachęcają :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście pachnie świetnie ale jakichś wielkich zmian nie zarejestrowałam.
OdpowiedzUsuńps. bardzo fajnie się czyta Twojego bloga ;)
dzięki, miło mi ;-)
UsuńSzkoda, że trafiłam tu o tydzień za późno. Właśnie byłam zmuszona dodać mniej więcej podobny post do Twojego. Maseczka zrobiła na mojej twarzy jedną wielką masakrę..
OdpowiedzUsuńwielka szkoda :( a post dodany głównie ku przestrodze..
UsuńMnie te maseczki nie podrażniają, jestem nimi mile zaskoczona:) Zapraszam do mnie, zobacz mój halloween'owy post http://all-ab0ut-me.blogspot.com/2012/10/halloween.html :)
OdpowiedzUsuń