#77. Rival de Loop, Milch & Hoing Maske

      Jest to maseczka składająca się z dwóch saszetek po 8 ml każda. Pierwszy raz mam z nimi do czynienia, chociaż z firmą zaznajomiłam się używając kremu nawilżającego oraz toniku i pianki oczyszczającej, z którymi w większym lub mniejszym stopniu się polubiłam.





      Producent zamieścił taką informację na odwrocie:
,,Rival de Loop maseczka mleczno-miodowa z olejkiem orzeszków makadamii i olejkiem z migdałów daje uczucie komfortu i zatrzymuje wilgoć. Wspiera naturalny proces odnowy skóry. Sposób użycia: po oczyszczeniu twarzy nanieść maseczkę, pozostawić na 10-15 minut. Resztę maseczki wmasować lub usunąć. Wyprodukowano w Niemczech.''

      Dwie saszetki wystarczają mi zazwyczaj na 3 użycia. Kolor maseczki jest typowy dla wszelkich kremów - biały. Konsystencja dość rzadka, ale nie spływa z buzi, nie zasycha. Pachnie.. ładnie! :) Nie wyczuwam specjalnie tu chemii, za to faktycznie czuć mleko, trochę miodu i słodki zapach migdałów. Tym bardziej że uwielbiam migdały ;-)




       Po nałożeniu maseczki czuć faktycznie pieczenie, o czym wspominała Sandra w poprzednim poście, chociaż nie zdziwiło mnie to na początku, bo niemal każda maseczka powoduje u mnie takie szczypanie i pieczenie. Utrzymuje się przez cały czas od aplikacji na twarz. Pierwszym razem po 15 minutach zmyłam maseczkę z bólem i co zobaczyłam w lusterku? Całą czerwoną twarz w miejscu nałożenia maseczki! Pieczenie, uderzenia gorąca i białe plamy w miejscach, gdzie nie nałożyłam maseczki. Drugiego razu nie będzie.
       Jestem bardzo rozczarowana, resztę oddam, lub wyrzucę. Pierwszy raz spotkała mnie taka przykra niespodzianka. Nie chcę myśleć czym skończyłoby się wmasowanie maseczki w twarz.. 
       Sytuacja po paru godzinach jest w miarę opanowana po wcieraniu w nią żelu aloesowego, który kolejny raz ratuje mnie przy wszelkich podrażnieniach i chwała mu za to! 


       Też miałyście takie przeboje z maseczkami?

       Ode mnie w temacie tego produktu - nie polecam.




       Miłego dnia i oby Wam nie zdarzyły się takie nieprzyjemności! :)

14 komentarzy:

  1. Oj, jaka niemiła niespodzianka :(
    Dobrze, że nie wmasowałaś maski w skórę, już kolejna nieprzychylna opinia na temat tej maseczki, którą przeczytałam ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ech, no niemiła niespodzianka, do dzisiaj zostały mi ślady zaczerwienione na buzi :(

      Usuń
  2. buuuuuu, a myślałam, że będzie fajna... uwielbiam zapach miodu i mleka... no, ale takie ekstremalne efekty to już nie dla mnie :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też spodziewałam się czegoś lepszego, a tu wielkie rozczarowanie :(

      Usuń
  3. To już lepsza była moja bez zapachu i bez działania! Niż taka z zapachem a działająca TAK! Współczuję i dzięki za przestrogę. Raźniej, że nie tylko mi trafił się maseczkowy bubel.

    OdpowiedzUsuń
  4. No nuie miło . ; c

    Jeśli Ci się spodoba mój blog, zaobserwuj . : ) Ja na pewno się odwdzięczę, bo twój blog już mi się podoba . : D

    http://pamietnik-cwaniary.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Miałam ją i zapach miała genialny i mi nic nie podrażniła.. szkoda, że u Ciebie zawiodła

    OdpowiedzUsuń
  6. używałam kiedyś, i cudów nie było xd

    OdpowiedzUsuń
  7. oj, dobrze, że opanowałaś sytuację! nie miałam jeszcze nic z Rival de Loop, ale ostatnio interesuję się tą marką - ceny zachęcają :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Rzeczywiście pachnie świetnie ale jakichś wielkich zmian nie zarejestrowałam.
    ps. bardzo fajnie się czyta Twojego bloga ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Szkoda, że trafiłam tu o tydzień za późno. Właśnie byłam zmuszona dodać mniej więcej podobny post do Twojego. Maseczka zrobiła na mojej twarzy jedną wielką masakrę..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wielka szkoda :( a post dodany głównie ku przestrodze..

      Usuń
  10. Mnie te maseczki nie podrażniają, jestem nimi mile zaskoczona:) Zapraszam do mnie, zobacz mój halloween'owy post http://all-ab0ut-me.blogspot.com/2012/10/halloween.html :)

    OdpowiedzUsuń